Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dząc, że pilno zwraca uwagę i nadzwyczaj się bawi tem czem go częstowano.
Jedna tylko księżniczka Jadwiga kiedy niekiedy, nieznacznie oczkami biegała w stronę młodzieńca, zatrzymywała na nim wzrok znacząco, i jakby sama na siebie gniewna, odwracała go szybko, by po chwilce znowu spojrzeć na milczącego gościa.
Czy oczy i wejrzenia ich się spotykały, trudno było odgadnąć — księżniczka wyraźnie strzegła się, by nie być wyśledzoną i pochwyconą na uczynku. Młodzieniec niekiedy drgał, spuszczał źrenice na kapelusz, podnosił je, toczył oczyma po salonie, zdawał się pomieszany i wprędce odzyskiwał panowanie nad sobą.
Gra ta trwała dosyć długo, gdy wreszcie podniósł się z krzesła, i zdawał chcieć pożegnać. W tej chwili księżniczka postrzegłszy ten ruch, zwróciła się śmiało, i potrząsłszy główką, odezwała się pół głosem.
— Siedź pan!
Posłuszny gość, zarumieniwszy się nieco, usiadł — a księżna, która dosłyszała rozkaz wydany przez córkę, miała sobie za obowiązek urzędownie go potwierdzić i prędko dodała, tonem suchym, prawie niegrzecznym:
— Zostań pan na herbatę.
Na epizod ten podrzędnego znaczenia książę Marcin nie zwrócił uwagi.
Księżniczka jakby chciała wystąpienie swe zagładzić, już ani patrzała na młodzieńca.
W tem drzwi się otwarły do saloniku bocznego, w którym podano herbatę, kamerdyner wszedł, a księżna matka podała z krygiem pociesznym rękę kuzy-