Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.1 Na wysokościach.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stary książę Herman głową kiwnął potakująco...
Hrabia Tymoleon zbliżył się, idąc za żoną i dodał:
— Należy rozerwać... bądź co bądź nie dopuścić...
Ks. Eufrezya, której ta opozycya tak zgodna przekonaniem zachwiała — cicho szepnęła tylko.
— Byle Jadzia nie przypłaciła tego zdrowiem i życiem...
— Moja droga — poczęła hrabina Rosa, dając znaki do koła, aby jej samej głos dano i nieprzerywano, — pozwól sobie powiedzieć, że... z pewnym taktem postępując, są na wszystko sposoby...
Słuchano w milczeniu uroczystem.
— Rozgorączkowane dziecko zamieniło pierścionki — cóż to znaczy?... mówiła oglądając się hrabina. Zostawić należy rzeczy w zawieszeniu — a tymczasem oddziaływać... działać na Jadzię... otworzyć jej oczy... tego jegomości w oczach jej uczynić śmiesznym.
— Tak, potwierdziła Żulieta — bo śmieszność zabija.
— Przepraszam — przerwał ks. Eustachy, — niecierpię tego jegomości, mało go znam, lecz co prawda, prawda — śmiesznym on nie jest, na nieszczęście...
Ks. Eufrezya wtrąciła żywo:
— Wcale nie jest!
— Ale go takim można uczynić zagrzmiał głos hrabiny, którą małżonek poparł dobitnem:
— Można! zawsze można...
Księżna matka zasunęła się w głąb fotelu, słuchała zrezygnowana.
— Pierwszą rzeczą — mówiła dalej dydaktycznym tonem hr. Rosa — ciągnąć, przeciągać, zwłóczyć...