Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/354

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nazajutrz niespokojna zaklinać poczęła hrabinę, aby jej powiedziała prawdę całą, odkryła, jeżeli jakie zagrażało niebezpieczeństwo.
Broniła się zrazu de Beaumont, lecz obawy królowej, boleść jej, niepokój tak ją przejęły, że wkońcu wymówiła się z tem, iż istnieje intryga, która delfinowi zagrażać może.
Usłyszawszy to wyznanie, królowa już nie miała spokoju, dopóki nie wydobyła od hrabiny wszystkiego, o czem ona wiedziała. Musiała jednak przyrzec, że dochowa tajemnicy i z delfinem nawet mówić o tem nie będzie.
Znając i kochając hrabinę, królowa zupełną dała wiarę jej słowom i oblewała je gorzkiemi łzami. Dowiedziała się o spisku, o ludziach, co go uknuli, o tych, którzy do niego wciągnięci być mieli, a nawet o tem, że Beaumont pozyskać usiłowano.
Nic nie może dać wyobrażenia zgrozy i trwogi, z jaką królowa przyjęła tę wiadomość groźną dla syna.
Stała z początku jak słup, zdrętwiała, blada, niema, rażona tym piorunem, nie mogąc wymówić słowa. Potem nagle otwarły się jej usta, padła na kolana przed krucyfiksem i zawołała:
— Panie, o Panie mój! — jeżeli to święte, niewinne dziecię moje ma podpaść zepsuciu, ma się sprzeniewierzyć cnocie, złamać przysięgę, skalać swoją białą szatę niewinności — Panie! o Panie! błagam cię na kolanach — ja, która to dziecię kocham nad życie, ja, której ono jest skarbem jedynym — Panie mój! Ojcze! weźmij go z tego świata na łono swoje, dopóki czystym jest... Niech go raczej widzę na marach, niż występnym! Matka, oddaje Ci go — niech umrze takim, jakim żył dotąd, niech jego występnym nie widzę!..
W tym wykrzyku duszy, który z uniesieniem i zapałem wyrwał się jej z piersi, było coś strasznego, proroczego jak wyrok śmierci.
P. de Beaumont rzuciła się przestraszona, chcąc nie dać jej dokończyć. Sama ona, usłyszawszy, co usta wyrzekły, zadrżała i zapragnęła może je cofnąć, — ale