Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/340

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rych żywym komentarzem bywał zawsze Włodek. Posługiwano się nim, jakgdyby bez niego obejść się nie było można. Listy wkońcu zawierały zwykle notatkę tylko tego, o czem on miał rozpowiedzieć.
A miał nad pismem tę wyższość poseł, iż wiedział i miarkował, jak należało rzecz wedle pory i okoliczności wystawić.
Chociaż tyle lat spędził we Francji i był już w niej tak przyjmowanym jakby we własnym kraju, nie lubił jej Włodek. Wszystkie nieszczęścia rodziny Leszczyńskich Francji przypisywał.
— Zdawać się im może, — mówił w duchu — że nas uszczęśliwili! Słyszałem ich już na oczy nam wyrzucających swoje dobrodziejstwa! a stokroćbym wolał widzieć mego pana generałem wielkopolskim, niż królem na Lotaryngji i Barze, i królową naszą za Jabłonowskim albo za Tarnowskim, albo za którymkolwiek z panów polskich, niż tą nieszczęśliwą królową Francji, przez pół wieku dla tego szczęścia wypłakującą sobie oczy!
Do delfina, jako do wnuka pana swojego, Włodek był bardzo przywiązany, ale mu go tak wychowali na Francuza, że w nim krwi swoich panów nie mógł czuć i wydawał mu się obcym.
W Wersalu i w Luneville’u zarówno teraz było smutno, król Stanisław odprawiał ciągle nabożeństwa za duszę delfina i nie przestawał go opłakiwać, matka pisała do niego tylko o nim... Nic ich pocieszyć nie mogło.
Byłby może wreszcie na swojem postawił Włodek i starego króla namówił na podróż do córki i dłuższy pobyt przy niej, gdyby się cały dwór lunewilski nie spiknął przeciwko temu. Nie chciano go stąd puścić pod pozorem słabego zdrowia i podeszłego wieku. W istocie król miał już rok osiemdziesiąty dziewiąty, a chociaż zdrów i czerstwy, czuł na sobie to lat brzemię. Szczególniej dolegała mu otyłość, która ruch utrudniała.
Z taką fizjognomją dni ostatnich widzimy go na