Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziecięcia, ale wkrótce przekonać się mogła, że Ludwik więcej poddanym był nałogowi, który go wiązał do niej, niż jakiemukolwiek uczuciu, nie mogącemu długo wyżyć w sercu wyziębłem.
Zdaje się, że wśród tego niezmordowanie czynnego życia, które siły pochłaniało, wśród spodziewanych triumfów polityki, zawarcie traktatu paryskiego, którym wyrzec się było potrzeba posiadłości w Nowym Świecie, odstąpić Kanady, wyspy Breton, wysp, rzeki i zatoki Św. Wawrzyńca i t. d., dotknęło ją boleśnie i było ciosem, który ten organizm, tak sprężysty, złamał. Piękność jej, dotąd jeszcze cudownie się zachowująca, zwolna więdnieć zaczęła. Straciły blask oczy, cera straciła świeżość, i wszystkie kosmetyki, któremi ją odżywiać usiłowano, nie pomagały.
W ciągu przejażdżki dla rozrywki do Choisy sił jej zabrakło; musiała się w łóżko położyć. Oprócz choroby kłopoty pieniężne i troski zwiększyły cierpienie; potrzeby i długi cisnęły tak, że w chwili, gdy zachorowała, musiała 70.000 franków pożyczyć. Z owych stosów złota, które pięknemi rączkami rozsiewała po świecie przez lat tyle z rozrzutnością nie powątpiewającą o jutrze, w chwili ostatniej miało jej pozostać trzydzieści kilka luidorów w stoliczku.
Choroba, z dolegliwym kaszlem, wzrastała. W łóżku nie mogła wytrzymać, bo ją dusiło. Doktorowie odrazu okazali się wielce zaniepokojonymi. Król prawie codzień chorą odwiedzał, a gdy go sprawy pilniejsze zatrzymywały w Wersalu, kurjerowie co godzina przywozili mu nowiny z Choisy.
Wiadomość o jej chorobie i o niebezpieczeństwie, w jakiem się znajdowała, uczyniła ogromne wrażenie. Delfin nie ukrywał radości, a Adelajda od siebie wyprawiała posłańców do Choisy, chcąc być pierwszą, która królowej zwiastować miała wyswobodzenie.
Radość tę, jaką wywoływał zbliżający się zgon faworyty, nieukrywaną wcale, dzieliła księżna de Luynes i cały dwór otaczający królową Marję. Ona tylko jedna wcale jej nie okazywała.