Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przedstawioną u dworu. Jakie to wrażenie uczyniło w Paryżu, wypowiedzieć się nie daje. Tłumy się zbiegły, ażeby być świadkami tego pamiętnego wypadku.
Owa d’Etoiles, na którą niedawno jeszcze pluli wszyscy, której nikt znać nie chciał dla ojca jej i matki, owa panna Poisson, znalazła do wprowadzenia siebie na dwór tęż samą księżnę Conti, która niegdyś pomagała pani de Mailly, kobietę rozrzutną, zadłużoną, osławioną, ale noszącą imię wielkie. Oprócz tego towarzyszyły jej: pani de Chaumontauban i pani d’Estrades.
O godzinie szóstej piękna pani zjawiła się naprzód z tym swoim orszakiem u króla, którego pokoje, sienie, korytarze, podwórza pełne były ciekawych tłumów.
Król przyjął ją sztywny, zimny, zmieszany, a d’Etoiles daleko większą od niego okazała odwagę.
Ale tu odegrał się tylko prolog; dramat rozwinąć się miał w pokojach królowej, której apartamenta paradne jeszcze większy ścisk osób, chciwych podpatrzenia i podsłuchania, napełniał.
Spodziewano się tu, że królowa, zmuszona tradycją i zwyczajem przemówić kilka słów do prezentowanej, użyje jakiegoś dwuznacznego frazesu, zaprawionego sarkazmem, czegoś, co powszechne uczucia oburzenia i zgrozy wyrazi pod lekką osłoną jakiegoś choćby westchnienia, któreby potem z ust do ust w świat poszło powtarzane.
Tymczasem, w chwili, gdy d’Etoiles zbliżyła się do Marji, oblicze królowej blade i smutne przyoblekło się łagodnem współczuciem dla ofiary i z ust jej usłyszano tylko zapytanie, które przyjemnie musiało połechtać ucho tej kobiety, przypominając jej jedną i jedyną osobę do arystokracji się liczącą, z którą ona miała stosunek.
Litościwa królowa podźwignęła ją w ten sposób.
— Powiedzże mi pani co o pani de Saissac? Bardzo rada byłam spotykać ją niekiedy w Paryżu.