Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że d’Etoiles od zazdrosnego męża, doprowadzonego do szału, znajduje się w niebezpieczeństwie, że należy ją ratować, bo życie sobie chce odebrać.
Cała ta historja rozwijała się teraz przed królową w opowiadaniu przyjaciółki, która nic taić nie mogła.
Król się nudził, nie mając nikogo; Binet ciągle szeptał, że d’Etoiles jest rozkochaną w nim do szaleństwa; a gdy wyprosił dla niej posłuchanie, okazywała się tak naiwną, niezgrabnie uroczą, taką sztucznie stworzoną prostaczką, iż król, zachwycony niespodziankami tej istoty dzikiej, obiecywać sobie począł mieć z niej doskonałą zabawkę. Była dla niego czemś całkiem nowem.
Język, którym do niego przemawiała, wyrazy, jakie się z ust jej wyrywały, a których Ludwik nigdy przedtem nie słyszał, miały w sobie coś tak pierwotnego, ludowego, iż pieszczonym uszom smakowały prawem kontrastu... i pociągały ku niej ciekawością samą. Wszystko się składało za nią... Król chorował na oszczędność, a taka plebejuszowska wdziękinia dozwalała się utrzymywać na skromniejszej stopie, jak jemu się zdawało. Mówiły za nią wszelkie względy, ale najwięcej ona sama.
Wściekłą zazdrość mężowską doskonale zużytkowano. Król musiał jej ocalić życie — ona zresztą bez niego żyć już nie mogła... Tak głosiła, zanosząc się od płaczu...
Po przetrwaniu pierwszej boleści, która skończyła się ofiarą jej u stóp krzyża, królowa, która i tak już z każdym dniem się coraz więcej usuwała od świata, od ludzi, od dworu, zamykając się w swoich małych pokoikach, unikając króla, nie śmiejąc pytać nawet o niego, jeszcze się bardziej odosobniła i otoczyła milczeniem.
Ci, którzy królową teraz mieli za obowiązek oswajać powoli z nieuchronną koniecznością przyjęcia pani Poisson d’Etoiles, rozpowiadali wszystko, to czarniej ją malując, niż była, to jaśniej, niż na to zasługiwała. Dowodzili niektórzy, iż dobrocią ujęta, może