Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

slów ucierpiała, szczególniej z powodu zuchwałej Châteauroux. Król spoważniał, dojrzał, nauczył się wiele, i spodziewamy się, że do spokojnego życia na łono rodziny, u boku małżonki powróci. Dosyć mu już dokuczyły wszystkie de Nesles, ile ich miał...
Lozilières, dłubiąc w zębach, wsparłszy się na stole, słuchał, uśmiechając się ironicznie.
— Wnosicie, że się król ustatkuje? — zapytał szydersko. — Doprawdy? Zapomnieliście więc o przysłowiu: Qui a bu, boira! Król podobno dlatego tylko metresy nie ma, że ich nadto się nastręcza, a my (położył nacisk na wyrazie) nie możemy się zgodzić na to, jaką mu damy.
— Któż to my? — podchwycił, śmiechem wtórując, Włodek — my?
— My? — odparł kapitan. — My, to znaczy ci, których ani widać, ani słychać, a którzy więcej zawsze znaczą i mogą, niż ci, którzy są widoczni i dużo hałasu czynią. My, to może Bachelier, Binet, Bridge, a choćby nawet i ja... Bez nas król nie wybierze sobie metresy, a my musimy o tem pamiętać, aby królowi z nią było dobrze i nam też nieźle.
Włodek stał wielce zdziwiony.
— Ale, kapitanie mój! — odezwał się z pewnem oburzeniem — drwisz sobie chyba ze mnie... Nie przypuszczam, ażeby król Ludwik, tyle doświadczywszy przykrości z powodu Châteauroux, miał sobie nowe gotować. Ona do niego zniechęciła paryżan, zrobiła go im nienawistnym.
— Ta! ta! ta! — rozśmiał się kapitan. — Gdyby tak było nawet, wybyście nie mieli prawa skarżyć się na to, bo co król u nich stracił, to wasza królowa zyskała. Z płochym ludem zresztą nie warto romansów poczynać; jutro poklaskiwać będzie temu, na którego dziś rzucał błotem.
— Ja to tylko wiem, — przerwał Włodek — że ten lud tak niestały był dla naszej królowej i jest wiernym, czci ją i wielbi... Popatrzcie, jak ją przyjmuje,