Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ojciec niepokoi się o mnie; — odezwała się — jedź do niego, powiedz mu o położeniu, które znasz najlepiej. Zdałam los mój na Opatrzność Bożą.
Włodek milczał chwilę.
— Będę się starał najj. pana uspokoić, — rzekł — bo, dzięki Bogu, złego, to jest gorszego niema nic... Król zdaje się być znużony intrygami. Są, którzy, znając go dobrze, utrzymują, że się wyrzecze mianowania następczyni po nieboszczce Dame en roux.
Uśmiech ironiczny przebiegł po ustach biednej królowej; wiedziała ona, co to znaczyć miało. Stałą metresę zastępowały kilkodniowe, z których każda się spodziewała dostać pokoje w Wersalu, a żadna z nich długo nie mieszkała. Popatrzyła na Włodka.
— Daj Boże — szepnęła. — Król wśród tych wszystkich swawoli, do których go niegodziwi przyjaciele wciągają, zachował pobożność; wiem, że nie zaniedbuje religijnych obowiązków. Bóg wkońcu zlituje się nad nim i nade mną.
Wtem przerwała nagle.
— Powiedz kochanemu ojcu mojemu, abyś go pocieszył, że z drogiego syna mego delfina jestem prawdziwie dumną i szczęśliwą. Nie zawiódł moich nadziei. Podziwiają go wszyscy. Jak był dziecięciem cudownem, tak dziś jest chłopakiem nad wiek poważnym i rozumnym. Córki także są sercu mojemu najmilsze. Adelajda ciągle przy mnie... Cieszę się niemi... Nieraz mi u króla pośredniczyły. Nie zasmucaj niczem starego ojca mojego.
Skłonił się powtórnie posłuszny Włodek. Królowa Marja poszła do gabinetu swojego i gotowy już list do Leszczyńskiego przynosząc, uśmiechnęła się raz jeszcze poczciwemu wiernemu słudze, dała mu białą, wychudłą rękę do pocałowania i natychmiast wyzwana odejść musiała.
Tegoż dnia, nie tracąc czasu, p. Gabrjel pocztą pośpieszył do Luneville’u.
Przebiegał teraz tylekroć tę drogę, że mu każdy nawet jej kamień był znany. Po małych miasteczkach