Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

raziło księżnę. Straciła głowę, wołając o ratunek do Richelieu’go i kamerdynera Bacheliera. Nakoniec zapragnęła porozumieć się ze spowiednikiem.
Następująca scena rozegrała się w gabinecie, który graniczył z pokojem chorego.
Księżna, wprost przystąpiwszy do spowiednika, gorączkowo zadała mu pytanie:
— Gdy się król wyspowiada — każecie mi jechać precz?
Nadzwyczaj zręcznie usiłował się ksiądz wyśliznąć tem, że spowiedź zawczasu przewidzianą być nie może, bo król mógł nie wyznać winy. Odpowiedziawszy to, już się chciał z rąk napastników wyrwać jezuita, ale Richelieu i księżna pochwycili go, oblegli, zaczęli błagać, pieścić i prosić, aby im prawdę powiedział.
W tej chwili ośmieleni nieprzyjaciele ich wtargnęli do gabinetu. Książę de Chartres i Richelieu od ostrego słowa przyszli do żwawego sporu, do kłótni, a Clermont dostał się tymczasem do łóżka chorego, domagając się w imieniu książąt krwi, aby im przyjść dozwolił.
Nalegania pozostały bez skutku. Księżna z obawy, aby jej nie oddalono, zabiegała na wszystkich drogach, ale tym razem napróżno. Miara była przebrana... Król sam już czuł smutne położenie swoje i niebezpieczeństwo. Odpychając natrętne pieszczoty księżny, rzekł do niej ponuro:
— Potrzeba się nam będzie może rozstać!
— Bardzo dobrze — odparła dumnie obrażona faworyta.
Pomimo to, wieczorem jeszcze Richelieu oświadczył książętom, iż król nie chce żadnych nowych wydać rozkazów; znaczyć to miało, że widzieć ich sobie nie życzy. Księżna miała jeszcze tyle władzy nad chorym, iż wzięła górę: król pozostał w rękach jej i Richelieu’go.
Nazajutrz jednak La Peyronie, przerażony odpowiedzialnością, jaka spaść mogła na niego, poszedł do