Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nemu rady królewskiej, aby do sali nie dopuszczał kardynała, jeżeli nadejdzie.
Stało się, że Fleury przybył i nie był wpuszczonym. Można sobie wyobrazić, jaką go to zemstą natchnęło.
— On lub ja, jeden z nas musi ustąpić — rzekł w duchu.
Obraza była jawna, publiczna, miała świadków, kardynał przebaczyć jej nie mógł; ale z zupełnem panowaniem nad sobą, usłyszawszy wyrok przez odźwiernego ogłoszony, rzekł, spoglądając na niego: „A! to dobrze!“ (C’est bon) — i krokiem mierzonym udał się zwolna do powozu.
Król, powróciwszy na swoje pokoje, dowiedział się, że kardynała nie było; a w chwilę potem czatujący na niego pierwszy kamerdyner Bachelier przyszedł oznajmić, że kardynał wyjechał do Issy.
W parę godzin potem wręczono Ludwikowi XV list Fleury’ego, w którym oświadczał, że obrażony osobiście, pozostając zawsze wiernym sługą jego król. mości, dłużej jednak w Wersalu mieszkać nie może.
Dzień ten był dla królowej, dla księcia de Bourbon, dla całego dworu straszliwy. Oczekiwano końca i jakiejś katastrofy z gorączkowym niepokojem. Otaczający króla dworzanie, ulubieńcy wchodzili, wychodzili, wyjeżdżali, wracali, narady i szepty nie ustawały... Przebaczenia nawet sam Bourbon, choć je otrzymał, nie śmiał się spodziewać rzeczywiście.
Królowa tymczasem omdlewała ze strachu i znaczniejszą część dnia spędziła na modlitwie. Nie było dla nikogo tajmnicą, że Ludwik XV, czytając list kardynała, wpadł w gniew, w jakim go nigdy nie widywano. Szczególniej wyrzekał na królową, ją obwiniał, jakgdyby ona wszystkiego była sprężyną. Usłużne panie zaraz jej o tem doniosły. O Bourbonie król wyrażał się z lekceważeniem pogardliwem, jakgdyby on był tylko narzędziem i sługą ambicji Marji, której najbardziej zdawał się lękać.
Bourbona, który zbiegł, rozkazano przywołać nazad. Ludwik XV, zapomniawszy o przebaczeniu, z na-