Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

królowa ciągle zarzekała się, aby na małżonka wpływ jaki wywierać mogła, dworacy znajdowali, iż poszanowanie i przywiązanie, jakie jej okazywał Ludwik XV, rosło i wróżyło bardzo wiele. Zwrócono się więc ze wszech stron do królowej, usiłując przypodobać się i pozyskać jej łaski.
W istocie, pożycie małżonków, powierzchownie przynajmniej, było budujące. Młody król, podczas uroczystości w Fontainebleau i Wersalu, ciągle był razem z żoną, tak że nawet na ulubione łowy często mu towarzyszyć musiała. Później, chociaż myślistwo na dłużej go od żony odrywało, dawał ciągle dowody troskliwości o jej zdrowie, zbiegał niespodziewanie, aby z nią wieczór przepędzić, okazywał jej publicznie, ostentacyjnie wielkie poszanowanie i miłość.
Pomimo tej miłości, spoufalenie się, zbliżenie serdeczne, wpływ spodziewany nie przychodził. Od pierwszego spotkania się i uścisku do końca miodowych miesięcy nie zaszła najmniejsza zmiana. Król nie mówił z żoną ani więcej, ani dłużej, niż z początku, nie zwierzał się z niczem, nie zapragnął być częściej. Witał ją z tąż samą czułością pańską, żegnał z tym samym uśmiechem protekcjonalnym, jak od pierwszego prawie spotkania...
Ks. de Bourbon niecierpliwił się i zżymał. Villars ubolewał. Obyczaje ożenionego młodzieńca nie uległy też żadnej znacznej zmianie. Ciż sami młodzi towarzysze zabaw, d’Epernon, de Chalais, de Nesle otaczali go na łowach, a polował z taką namiętnością, jak dawniej. Położenie kardynała de Fleury, który w radzie króla zasiadał, nie mając w niej żadnego oznaczonego wyższego stanowiska, zachowywało dawny charakter opieki nad młodym panem. Król okazywał mu toż samo uszanowanie, co dawniej, powodował się chętnie jego radami, wywoływał często jego zdanie, chociaż kardynał z pewnym uporem trzymał się biernie roli. Nie był zawadą nikomu, a jednak Bourbon czuł w nim współzawodnika, obawiał się i rad był z koła ministrów go wyłączyć. Raziło go to szcze-