Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.2.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zostali sami — że, bez wielkiej przykrości i ofiary można uproszczenie życia doprowadzić bardzo daleko.
Ze wszystkiego najprzykrzejszem mi będzie może nie mieć pracowni osobnej, oszczędzać płótno, którego ja tyle psuję — myśleć o tem, aby drogich farb na moje mazaniny nie wychodziło tak wiele — ale i do tej doskonałości przyjdę z czasem, że — potrafię skąpić ultramarynu i chromów... Obrazy zyszczą na tem, bo będą raniej jaskrawe.
Śmiała się biedna.
Sylwan zaraz po obiedzie rozpoczął rozmowę poważnie, chcąc się dowiedzieć pewnych szczegółów o interesach. Ponieważ robiono właśnie inwentarz i likwidacye i sprowadzony na ten cel urzędnik i prawnik — całą kancellaryą mieli na folwarku — Zawierska, z nieśmiałością pewną, odezwała się, że możeby tam chciał zajrzeć.
Horpiński, nie zwlekając chwili, poszedł natychmiast.
Nic na świecie wstrętliwszego niema i smutniejszego nad widok przygotowań do pogrzebu i do ruiny. W obu przypadkach ludzie, co usłużyć mają, z pewną satysfakcyą korzystają z tego, iż się im upiekła gratka. Zwykle ubodzy, łaknący, nie bez jakiejś radości patrzą na to, co lepiej od nich wyposażonych dotyka. W tym