Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.2.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gwałtu zadawać — chodzi o całe jej życie. Ona stanowić musi — odpowiedziała Zawierska. — Oddajemy sprawiedliwość panu Wacławowi — ale... ale sercu, nie podobna nakazać.
— Droga pani moja — przerwał hrabia Antoni — proszę mi wierzyć, że żalu nie mam... trwożę się tylko.
Tu przerwał sobie nagle.
— O co? — zapytała Zawierska.
Namyślał się nieco hrabia.
— Ludzie mówią, że w wielkich łaskach u państwa jest Horpiński...
— A! — rozśmiała się matka — ale to nie jest pretendent, to przyjaciel domu.
Hrabia zrobił minę dziwną i przysunął się do gospodyni.
— Na wszelki wypadek — rzekł głos zniżając — muszę panią wtajemniczyć w to, co mi wyznał Nitosławski — czuję, że to jest obowiązkiem mojej przyjaźni dla jej domu.
Wszyscy my uważaliśmy niesłychane podobieństwo rysów pomiędzy p. Wacławem a Horpińskim. Otóż Nitosławski powiada, że z papierów po ojcu doszedł, iż zamłodu była tam jakaś awanturka z prostą ukraińską dziewczyną; inni mówią, że nawet małżeństwo później zerwane. Prawdopodobnie Horpiński jest.....
Zawierska aż się z krzesła rzuciła.