Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.2.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zawołano więc o herbatę.
Hrabia Antoni dumał tymczasem; niekiedy powieki mu zapadały, jakby chciał usnąć — ale się otrząsał z tej napastliwej drzemki, bo myślał o Horpińskim i o sposobie uspokojenia Wacława.
Horpińskiego hrabia spotykał często, znał go nieco, lecz nigdy z nim bliżej nie był. Nie stworzeni dla siebie, nie czuli pociągu do poznajomienia się. Hrabia, dobry, uprzejmy, wszystkim starający się służyć, wiedział, że z Horpińskim nie miałby o czem mówić — obawiał się jego wyższości. Teraz jednak, gdy dla Wacława zdawało się to potrzebnem, gotów był uczynić krok jakiś, aby spróbować i przekonać się: czy Horpiński istotnie był tak źle usposobionym, jak się domyślał p. Wacław?
Podano herbatę, hrabia dumał, a Lurski dowcipował.
Ma foi — odezwał się w końcu do gospodarza, sądzę, żeś pan już musiał zdobyć serce panny Michaliny.
Między nami mówiąc — wielkie u niej miał łaski Horpiński, pan szalenie go przypominasz, podobać się więc musiałeś i skorzystasz z tego. Na to potrzeba się było w czepku urodzić! Oszczędził panu jakie pół roku kunkurów.
— Tak — odparł Wacław kwaśno — albo je uczy-