Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.2.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cia i ruchu, bo Tedeschi obudzali oppozycyą, a walka wszelka nie daje usnąć. Dziś Wenecya trochę rozespana, ale łata podziurawione pałace. — Nie poznałbyś Fondago dei Turchi tak się wyelegantowało tylko, że jako ruina daleko było piękniejsze — dziś straciło charakter.
„Pełno pałaców z poezyi przetłómaczonych na prozę.
„Gondolierowie — nie śpiewają! Jest mowa o tem, aby pozasypywać kanały i skasować gondole. Któż wie? przyjdzie i do tego, że wozy będą turkotać po ulicach. Jedną taką — szeroką, nową a pustą — widziałem już — i przeraziła mnie trywialnością swoją.
„Dziś, gdy Austryaków niema — któż wie? wzdychają może za nimi!...
„Wiecznie tażsama historya człowieka, który w danem położeniu robi, co może, aby je uczynić nieznośnem, wywraca, co tylko się da obalić, i na ruinach wzdycha.
„Ale to jest — życie. Logiki w niem na małą skalę szukać — jest śmieszną pretensyą: istnieje ona tylko w massach i wielkich czasu okresach.
„Zimno mi tu, i nie dziwuj się, że krótko bardzo rozejrzawszy się po tej Wenecyi nowej, jednym tchem polecę do Genui.
„Medyolan pominę. Zostało mi wspomnienie