Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.1.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na Zawierska, które już się na wsi znajdowały — powróciły do miasta.
Sprowadziła je tu nagła choroba dalekiej wprawdzie krewnej, ale niemającej więcej rodziny nad te panie i Bończynę.
Kasztelanowa Morska była w niebezpieczeństwie: Misia, którą ona kochała jak własne dziecię, a ta jej płaciła najżywszem przywiązaniem, nie mogła odstąpić łoża chorej, matka zaś nie chciała się z córką rozstawać.
Salon zwykły Zawierskich nie otworzył się, jak w zimie, ale dwie panie rade były, gdy je odwiedzano. Kasztelanowa stała w tymsamym domu i pokoje jej łączyły się z zajmowanemi przez Zawierskie.
Choroba staruszki, mimo bardzo już podeszłego jej wieku, nie okazała się tak niebezpieczną jak w początku doniesiono; ale Misia nie chciała jej pozostawić samej z panną rezydentką i wyrzekała się dla niej willegiatury.
Jednym z pierwszych gości, którzy się stawili na rozkazy Zawierskiej, był Horpiński.
Drugim po nim znaleźć się musiał, naturalnie, Paczuski, który podróż swoję odroczył. Gniewało go to, że miał Horpińskiego zostawić przy pannie Michalinie, bo mu wszystkiego zazdrościł i psuć wszędzie pragnął.
Stawił się więc Misi do posług, bo Zawierskie,