Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.1.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mam upierać przy Maniusi, jeżeli ona woli p. Leona?..
To pewna, że pożegnał Bończynę daleko czulej spoglądając jej w oczy, niż przy powitaniu, i prawie przyrzekłszy, że wstąpi wieczorem, jeżeli tylko tędy go nazad droga będzie prowadzić.
— Patrząc na nią, szepnął, wychodząc: — Nigdyby jej człowiek nie dał więcej nad lat dziewiętnaście, a ma pewnie dwadzieścia i parę! Wygląda jak panienka.