Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Krwawe znamię.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Stań się wola Twoja, Panie! — zawołał. — Widzę zgubę rodziny w tem dziecięciu... Chciałem je uczynić czujnym pracownikiem w Twej winnicy, pokutującym za ojców winy, abyś się nad krwią naszą ulitował — nie zdołałem! Wszystko w mych rękach przeistoczyło się, skarlało jak ja, znędzniało... Nie uniknione przeznaczenie, wyrok Twój Panie nieprzebłagany się spełni... Łzy i modlitwa nie ocalają od zguby rodziny, na nią palcem Twym naznaczonej. Stanie się więc wola Twoja... rozsypie się w proch znikomo... Walczyłem do ostatka, pragnąc przemienić dolę naszę, wstrzymać śmierć; alem słaby... i oto padam, panie i jęczę: weźmij mnie, abym na ruinę nie patrzył i ostatka nie oglądał oczyma mojemi. Nie rychło przyszedł do siebie stary, a gdy ochłonął nareszcie i chciał wyjść do żony i syna, poczuł się tak nagle osłabłym, że całą siłą zaledwie wywlec się potrafił z komnaty. Powolnym krokiem przeszedł, jakby żegnając się z niemi, puste sale zamkowe, stając naprzeciw portretów i duchem rozmawiając z niemi.
Tak dosyć smutno przeszedł ten dzień pierwszy pobytu Eugenka w domu rodziców, chociaż Spytek miałby się czem pocieszyć, gdyby po ludzku umiał przyjmować pociechę. Po obiedzie bowiem ks. de Bury przyniósł rozpakowany cały stos wypracowań, rysunków, zeszytów naukowych młodego trzpiota, który wielkie zrobił postępy. Pozornie dziecinny, umiał i wiedział więcej niż pospolicie w jego wieku chłopcy; ale ta nauka nawet raziła ojca, bo w niej na każdym kroku czuć było niecierpliwy umysł, który po za granice teraźniejszości sięgał, pragnąc burzyć i przetwarzać.
Gdy się wszyscy na spoczynek porozchodzili, a nauczyciel rozmyślał tęskno nad nudami, jakich w Polsce doznawać będzie, dla braku stosownego towarzystwa, gdy miał siąść i pisać wrażenia swe dla przyjaciół pozostawionych we Francyi, dla ks. Raynal’a i kawalera Beaumarchais, niezwykły o tej godzinie ruch jakiś dał się słyszeć na korytarzach. Ksiądz