Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Krwawe znamię.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

fantazya gnała, rzucił się za granicę; ale nigdzie miejsca nie zagrzał, choć wszędzie sławę pozyskiwał łatwo. Tam kogoś porąbał, tu strzelił, ówdzie burdę zrobił i trzeba się było wynosić. Jeszcze młody, ale dobrze świata zażywszy, wrócił do domu, sądząc, że on, co po całym niemal świecie sławę rycerską pozyskał, u siebie jeno się pokazać potrzebuje, by przed nim wszystko na twarz padało. Szumnie wystąpił w Rabsztyńcach... pojechał do stolicy na sejm, przepychem gasząc możniejszych; wrócił potem nazad, chcąc rozkazywać tu, a co mu w drodze stanęło zmiatając zuchwale.
Ale Jaksy przepychy i swawole niedługo potrwać mogły, bo przy takiem życiu Rabsztyńce rychło w cudze ręce pójść musiały, a ludzie dobrze rachować umieją.
Tymczasem w sąsiedztwie wpadła w oko p. kasztelanicowi panienka, w której się szalenie pokochał. Była to panna Brygida Zbązka, z familii możnej niegdyś, ale podupadłej na majątku. Ojciec jej miał wieś jednę niewielką.
Muszę odrazu powiedzieć waszmości, że panna Brygida Zbązka jest dziś najgodniejszą z niewiast, małżonką mego dobrodzieja, pana Spytka z Mielsztyniec.
— A, teraz rozumiem!! — zawołał Repeszko.
— Nic jegomość nie rozumiesz, — odparł ksiądz.
— Ale przepraszam, już wiem dlaczego się tak o nią dopytywał — dokończył gość.
— Dajmy na to — rzekł ks. Ziemiec. Więc kiedyś waszmość zrozumiał, to i moja historya skończona. Kasztelanic się kochał w pannie na zabój, a Spytek się z nią ożenił.
— Ale jakże to było? jak? proszę księdza proboszcza.
— Tego ja nie wiem...
— Bo wyrwało się temu zawadyace słowo, że mi włosy na głowie stanęły. Gdy się mnie po raz pierwszy dopytywać o nią począł... — rzekł — (ot, mogę