Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Krwawe znamię.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cie jest tu ad hoc mój godny plenipotent, alterego, pan Dzięgielewski. Znasz go pan pewnie; co on zadecyduje, przyjmę i podpiszę. Jeśli trzeba bym mu polecił jak największą w postępowaniu wyrozumiałość, tego może być pan pewnym, chociaż ogólna instrukcya dawna opiewa, że w tego rodzaju sporach ma raczej ustąpić, niż mnie na proces narazić. Jeśli się panu sąsiadowi zda wybrać arbitrów, przystaje na nich z góry.
Repeszce wszakże ani o łąkę, ani o granicę, ani o formę, jaką kwestya rozwiązaną być miała nie tyle szło pono, co zręczne wciśnienie się do Mielsztyniec i narzucenie panu Spytkowi: więc lubo rzecz zdawała się załatwioną w zasadzie, nie okazał się zadowolonym... Chodziło o przedłużenio bytności w zamku.
— Stanie się woli pańskiej zadosyć, — rzekł powoli, z pewnym wyrazem smutku. — Ja przecie, przyznam się, pochlebiam sobie, iż wyjątkowo tę sprawę załatwisz jw. pan sam, abym niepotrzebnej formalności uniknął. Przybyłem z gotowością wszelką zastosowania się do rozkazów.
— Ale ja wcale nie znam ani położenia, ani sprawy, — rzekł posępnie pan Spytek. Dzięgielewski, człowiek zacny, każdy kątek zna...
— Więc gdybyś jw. pan raczył tylko go tu kazać prosić. w dwóch słowach byśmy skończyli.
Gospodarz widocznie był zakłopotany.
— Prawdziwie, odparł, nie wiem czy Dzięgielewski jest w domu, bardzo wątpię. A co do mnie... ja dziś właśnie jestem tak zajęty... wyjątkowo zajęty...
Zdawał się nasłuchiwać niespokojnie, ale cisza panowała w podwórzu zamkowem. Repeszko stał się ciekawszym jeszcze, postrzegłszy, że jest do czegoś zawadą, domyślał się jakiegoś wypadku, chciał wynaleść sposób przedłużenia rozmowy, nie okazując się natrętnym.
— Możebyśmy zresztą jaki dzień inny naznaczyli, a ja bym panu Dzięgielewskiemu dał znać, gdyż dziś...