Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Koza czarna.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zawdzięczając ocalenie swe bratu, Rybka za zezwoleniem ojca i matki rozdzielił wszystkie ziemie na dwie równe połowy i jedną znich oddać postanowił Oczkowi. O tem się pocicho namówiwszy z rodzicami, następny dzień naznaczył, aby o tem wszystkiem ogłosić.
Oczko wcale o niczem nie wiedział i odpoczywał pod swoim namiotem jeszcze, gdy z rana przyszli do niego panowie, niosąc suknie złociste i pas, i kołpak, domagając się, aby je włożył na siebie. Nie zgodził się na to Oczko, wdział prostą sukmanę, a gdy naglono, aby szedł przed namiot do króla i królowej, udał się do nich, jak stał, w chodakach i siermiędze.
Tu Rybka, przystąpiwszy do niego i ucisnąwszy, rzekł mu:
Wola jest rodziców moich i moją, abyśmy z tobą, jako z wiernym druhem, który mnie nie opuszczał podzielili królestwo na poły i wspólnie królowali.
Oczko się skłonił królowi i królowej do kolan.
— Bóg zapłać, — rzekł — ale tego przyjąć nie mogę. Chłopem się urodziłem i umrę, byleście mi moją chatę starą wyporządzić kazali. Gdybyśmy królowali oba o granicę, łatwoby z tego przyszło do ważni i sporu i wielka miłość nasza stałaby się nienawiścią. Jam do panowania nie stworzony, ani mi się ono uśmiecha. Dajcie mi moją chatę,