Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/361

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
361

szczęście twoje, że o ciebie i podobnych tobie nie dbam, idź do klasztoru, i powiedz niech tam na mnie czekają, wkrótce mieć mnie będą.
Brzuchański chciał zaraz z szyi zrzucić stryczek.
— Nie! — krzyknął generał, — wieść go tak przez cały obóz ze stryczkiem, a zedrzeć mu suknie szwedzkiego żołnierza, których nosić nie wart, i nago prowadzić!
Jak rozkazano spełniono; Konstancja pobiegła przodem przed nim z radośnemi poskokami, i nim powolnie wiedziony mieszczanin dowlekł się do fórty, już tam na niego wysłanych półtorasta talarów czekało. Szwedzi oddali biédaka ze stryczkiem.
Brat Paweł osłonił go zaraz kapotą czyjąś i Jacek jak stał, nie zdejmując z szyi sznura, poszedł do kaplicy N. Panny, aby tu, jak więźniowie kajdany, jak kalecy kule, złożyć u podnóżka Bogarodzicy stryczek co go miał życia pozbawić; pomodlił się, zapłakał, i wzięty natychmiast do klasztoru otoczony został ciekawemi.
Przyniósł on tu szczegółowe wieści o przygotowaniach szwedzkich, a zarazem chodzące też posłuchy o wielkiéj sile tatarskiéj idącéj w pomoc Janowi Kazimierzowi, który przeciw-