Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
36

by się na nie zgodził, wpadlibyśmy w matnię. Nam tylko uciśnionym o godziny chodzi, które liczemy. Jutro więc posłać wypadnie znowu, prosząc by nam dał swoje warunki. Aby daléj, aby daléj, a Bóg na końcu okaże moc swoją.
To mówiąc weselszy poszedł z niemi do klasztoru. Ojciec Dobrosz nie znużony udał się zaraz na mury, towarzyszyć w dozorze panu Małachowskiemu, a xiądz Stawiski na wieczorne nabożeństwo do choru.