Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/313

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
313





XXV.

Nad brzegiem stawu, w kruchym i wątłym jeszcze lodzie, przerąbawszy płonki, polacy co ze szwedem byli, a od wojaczki wymówiwszy się spoczywali, łowili sobie rybę na adwent. Nudno bo to było żołniérzowi stać, prochu wąchać, strzałów słuchać, szweda pod nosem miéć, a szabli niedobywać i nie miéć z kim się potuzać. Tu niby przyjaciele, tam Matka Boska i bracia, a ręce gdyby związane. Nie jeden klął na czém świat stał, ale głową muru nie przebić; patrzali, ziewali, grali, śpiéwali; nie jeden z desperacji opończą otuliwszy się spać kładł, spał noc, zjadł i spał znowu, i spał aż puchł od tego odpoczynku; drudzy włó-