Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
23

jesteśmy punktem od którego zmieni się szczęście nieprzyjaciół naszych... Nie opuszczajmy sprawy, którą przysięgliśmy bronić; ze strachu, z braku wiary, dla mizernego spokoju doczesnego... a wielkie będzie dzieło wasze... Kto się nie czuje na siłach, bracia mili, niech powié, niech się usunie; pożałuję go jako obłąkanego brata, ale mu przebaczę; nam potrzeba mężnych i wytrwałych...
Na to wezwanie nikt nie odpowiedział, owszem wszyscy niemal wołali —
— Co każesz spełnim ochotnie, życie nasze w ręku Boga.
— Praca nie oderwie nas od modlitwy, bo dusza zakonnika zawsze się modlić powinna i może. — Za mną więc, kto siły w sobie czuje, za mną bracia...
I wyszli processjonalnie po dwóch, a Kordecki powiódł ich wprost na mury, ochoczy, rozjaśniony, promieniejący nową odwagą, którą wszystkich natchnąć umiał.
Zastali całą ślachtę zgromadzoną w podwórcu i oczekującą na nowe rozporządzenia, słuch o zdradzie już się był rozszedł wszędzie i wzbudził przerażenie największe: kobiéty, starcy, dzieci, kto tylko schronił się do Częstochowéj, wy-