Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
205

wolny pass. Ale ciury, którzy się radzi byli obłowić, a myśleli że to jaki poseł lub szpieg, wzięli pana podkomorzego z całym jego dworem i przywlekli przed Millera.
Był to człek, jak mówią, kuty na cztéry nogi; ze szwedami mówił po szwedzku, z polakami po polsku, a sercem po staremu ciągnął do swoich więcéj. Gdy więc Miller jął go rozpytywać, począł się skarżyć i wynosić swoje przywiązanie do szwedów.
— Panie Generale, — rzekł z oburzeniem — cóż to? czy bezpieczeństwa w kraju niéma dla nas poddanych króla JMci Karola Gustawa I. Jakto mnie śmieli zatrzymać pańscy żołdacy?
— Co waszmość chcesz? to wojenny czas!
— Ale ja człek spokojny.
— A któż waszmości wiedział, coś za jeden?
— Pokazywałem pass Duglass’a?
— Onibo czytać nie umieją; niewieleś na tém ucierpiał że trochę zboczyłeś, a dla mnie to się dobrze stało.
— I postraszyli mnie i zmitrężyli mi drogę.
— A ja mówię, że to się dobrze stało: waćpan świeży człowiek, zrobisz mi tę grzeczność i pójdziesz jutro do tych upartych mnichów. Ja z niemi głowę tracę, a mam litość nad niemi,