Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
198





XV.

Na drugi dzień po rozpoczęciu na nowo kroków wojennych, już nie mógł wytrzymać pan Czarniecki, śmigownicami tylko i organkami opędzając się hałastrze, a na wielkie działa spoczywające patrząc; zakasał poły, pokręcił wąsa i ruszył do xiędza przeora.
Tu znalazł i Zamojskiego.
— Xięże przeorze dobrodzieju, — rzekł na progu — trzymaliśmy jak mogli, ale daléj chyba nas każesz powiązać; pozwól dawać ognia z dział, bo szwedzi jak muchy na miód pakują się nam pod nos, cierpliwości nie staje; attandem znowu ich możemy kropnąć bez pozwolenia, bo w człeku krew nie woda, gra; a nieposłuszeń-