Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czowie naprzód, następnie na Jasnéj-Górze przełożonym został, teraz już powtórnie; a na świeczniku stając, jaśniał coraz gorętszym płomieniem cnót i zasługi.
Niezmordowany w pracy, nigdy się na nią nie poskarżył, nigdy na nią nie stęknął; biegł do niéj z radością, wracał szukając oczyma nowéj; sił mu Bóg dostarczał. Z młodszemi był starszym bratem, dla winnych pobłażającym ojcem, który przebacza żądając poprawy, z zatwardziałemi, sędzią surowym ale zawsze miłosiernym, byleby ujrzał promyk skruchy i łzę żalu; wszędzie i zawsze chrześcijańskim kapłanem Boga co światu miłość objawił.
Xiądz Piotr Lassota przybyły z pismami, wydawał się przy przeorze wątłym i słabowitym, tak piérwszy męzką i krzepką miał postawę; w twarzy jego znać było cierpienie duszy i ciała przy wielkiéj rezygnacji i wywalczonym spokoju. Jasnowłosy, płci przejrzystéj na którą rumieniec występował często, gdyby na twarz dzieweczki, ręce miał małe, drobne i białe, wszystkie członki delikatne, a boleść może pochyliła mu nieco barki, jak gdyby na nich niewidome spoczywało brzemię.
W milczeniu oddał listy xiądz Lassota, a