Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

napadał gwałtownie i miał dla słabych postać groźną i zastraszającą; że kłamał łatwo, że mu słowa nie zabrakło nigdy, ani o przysięgę było trudno; że wreście wiedziano dobrze iż niepytając przekonania zrobi co mu każą, obrano go za towarzysza Wejhardowi. Hrabia miał kierować, Kaliński posłuszny kierunkowi krzyczeć i przekonywać; ten był głową, ów ustami; reszty, groźny zastęp, huk, hałas i harmider miał dokonać.
Wychodząc z Wielunia tak się Szwedzi rozrachowali, nie sądząc żeby o nich w Częstochowie wiedziano, aby w nocy stanąć pod murami, natrzeć, huknąć, nastraszyć, niedać się opamiętać, z jednéj strony zagrozić ogromnie, z drugiéj wiele przyrzekać, wsunąć się do Jasnéj-Góry w płaszczu przyjaciół, katolików i wrota jéj otworzyć Millerowi. Naówczas, owi katolicy mieli się z niedotrzymania paktów wymawiać, zwalając wszystko na protestanta, i ubolewając żarliwie nad niespodzianym wypadkiem, powoli wysunąć.
Ale zawiodły ich fałszywe rachuby, bo siódmego Listopada, już xiądz Kordecki dokładną miał wiadomość, nietylko siły jaka wyszła z Wielunia, wodzów i ich zamiarów, ale nawet go-