Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/339

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mam z sobą dziecię moje, córkę, bardzo delikatną i słabą istotę, boję się drugiego takiego wypadku.
— Jeśli pan pozwolisz, — rzekł Sylwan — ja, jako obyty z krajem, znający miejscowość, świeżemi jadący końmi, mogę, stając wprzód, kazać ludziom moim nocleg dla państwa obejrzeć i zamówić.
— Byłoby to nadużyciem, — grzecznie, ale prostując się odpowiedział baron — gdybym pana tem śmiał trudzić, nie mając przyjemności być mu znajomym.
— Jestem hrabia Sylwan Dendera — pośpieszył podróżny.
— Mam honor prezentować się: baron Karl Hormeyer.
Zdjęli czapki, ukłonili się sobie wzajemnie i, zrobiwszy znajomość naprędce, że w tej chwili konie Sylwana już były wyszły, rozstali się, a podróżny nasz przyrzekł we Włodzimierzu zamówić nocleg dla barona, obiecując sobie stanąć pod jakimkolwiek pretekstem w tym samym domu.
Na pierwsze spotkanie bardzo już wiele zrobiono. Sylwan się zapoznał, jechali do Warszawy jedną drogą: w drodze stosunki rychło się bardzo zawiązują, reszta łatwo się mogła stopniami dopełnić. Baron podobał się bardzo Sylwanowi, język tylko, niemieckim akcentem złamany, nie był mu do smaku, ale to tłumaczyło, że baron służył przy dworze austrjackim i zanadto się zniemczyć musiał.
Wszystko szło po woli, po myśli młodemu hrabi i, poświstując, o zmierzchu zajechał na rynek we Włodzimierzu, wysyłając Ocieskiego, aby jak największe zajął domostwo. Opatrzono pokoje dla barona i jego familji, obok ciupka dostała się Sylwanowi, który zawczasu w niej akustyczne i optyczne porobił do obserwacji przygotowania, a kozaka wyprawiono, żeby Galicjan wprowadził, gdy się na rynku ukażą.
Sylwan przeciwko wszystkim zwyczajom swoim tak był grzeczny, że własnem kadzidłem pokoje, przewietrzywszy, zapachnił i własną swą osobą trochę w nich ładu i porządku zaprowadził. A że nie wypa-