Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

uroczystej przysięgi, już się ją wyrzec zabierał, gdy Zygmunt-August Dendera, małżonek, ukazał się we drzwiach zacieniowanej altany.
— Brawo! rotmistrzu! — rzekł z przyciskiem — brawo! Dziękuję ci, że panią pocieszasz tak wymownie: grajcie dalej starą komedję, ja nie przeszkadzam.
To mówiąc, gdy hrabina już, krzyknąwszy, mdlała, zbliżył się do rotmistrza i szybko dodał:
— Biegaj po wodę, trzeźw ją, to twoja rzecz, a potem przychodźcie na herbatę, bo już ją podawać kazałem.
I z uśmiechem Mefistofila niespodziany świadek odszedł, jak przybył, niepostrzeżony, pocichu, dyskretnie.
Jak przybył hrabia, nietrudno wytłumaczyć. Śpieszył on do domu już dla pochwycenia ze Słomnik, co się pochwycić mogło, już dla podtrzymania swej opinji i kredytu, sobie tylko właściwemi środkami. Był już na wzgórzu panującem okolicy, gdy rotmistrz jechał ku dworowi; kazał zwolnić kroku, zamierzywszy sobie zrobić niespodziankę obojgu państwu, i w chwilę po kochanku wsunął się tąż samą furtką do ogrodu. Resztę już wiemy. Wysłuchał on całej rozmowy, nawet owego przymiotnika: „najlepszy z mężów“, na który rozśmiał się w duszy. Któraż z żon, co zdradzają, nie szafuje tym czułym przymiotnikiem? Ileż to razy aniołem się nawet nazywa dla kochanka nieszczęśliwy małżonek, w chwili właśnie, gdy wszystko dowodzi, że innegoby sobie życzono? O! nieodgadnione serce ludzkie, o biedne my słabe istotki!
Położenie rotmistrza i hrabiny było nie do opisania... Pierwszy, zbity z tropu obojętnością męża, nie wiedział znowu, co począć; druga, zemdlawszy dla oka, przemyślała, co ma z sobą zrobić. Całe życie doskonale granej komedji na tej jednej scenie melodramatycznej stracone zostało. Wahała się, czy ma zaraz odjechać do matki, czy męża przepraszać, czy stawić