Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Klin klinem.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jąca Seweryna, rzuciła się na szyję przyjaciółce, obejmując ją namiętnie i oblewając łzami... Popłakały się obiedwie, a gdy służący wniósł lampę... i spojrzały sobie w zapłakane oczy... łzy już były wygorzały i rozmowa się poczęła gorączkowa. Usta się nie zamykały Sewerynie opisującej, jak heroicznie postąpiła z tą poczwarą, z tym ohydnym mężem, udającym rezygnacyą i spokój. Odmalowała go, jako zimnego męża...
Balbina słuchała. Dziwna rzecz, przesada i gwałtowność opowiadania, zrobiła na niej wrażenie wręcz przeciwne spodziewanemu — nie umiała sobie wystawić tej poczwary... Natomiast Bernarda piękność, miłość, poświęcenie wzruszyły ją. Seweryna dodała, że się spodziewa co chwila jego przybycia, że zapewne będzie musiał z matką zerwać z początku, lecz że ta z jedynakiem musi się przejednać i pozwoli na wszystko.
— Wiem, dodała — że jeszcze wiele, wiele przecierpieć będę musiała... ale wytrwam... poświęcę się dla niego!!. A gdy się połączymy... a co za szczęście nas czeka! Pojedziemy marzyć we dwoje pod włoskiem niebem u morza brzegu... Razem z nim.
A! ty nie wiesz, zawołała... jak on piękny... gdy klęcząc u nóg moich z zachwytem patrzy w moje oczy! gdy stopy moje okrywa pocałunkami, cały drżący... uniesiony... zapominając o świecie.
Trzeba, byś go widziała, zobaczysz go... Anioł, powiadam ci.
Rumińska słuchała w milczeniu.
— Ale nim rozwód nastąpi — jużciż tu nie pozostaniecie... razem, zapytała nieśmiało.
— Dla czego? odparła Seweryna — ja zerwałam na wieki z tyranem... ja się uważam, jako już z nim połączoną. Dla czego byśmy się widywać nie mieli i w jednem mieście zamieszkiwać?
Mówiono długo, ostyglejsza daleko wdowa, znająca miejscowe stosunki, czyniła wiele zarzutów,