Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Klin klinem.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Fantecki napróżno usiłował żonę zatrzymać, łzami ani modlitwą jej nie zmiękczył, łzy nazwała krokodylowemi, modlitwę i pokorę chytrością i przewrotnością. Był tyranem i katem. Co tylko uczynił tyranją i oprawstwem się zwało.
Nie troszcząc się o ludzi rzuciła go czyniąc mu scenę w ostatku, i opuściła go rozpłomieniona. Bernard był dla niej wybawicielem z niewoli.
Od pierwszej stacyi odprawiwszy powóz i konie, z pieniędzmi, które, jako swój mały posążek odebrała, sama, z jedną sługą poleciała do Żytomierza... Tu rachowała na Balbinę najwięcej. Pani Rumińska o całym przebiegu tego dramatu domowego była listami zawiadomioną, listy te z największemi szczegółami donosiły o każdym naprzód posuniętym kroku. Wdowa ulękła się gwałtowności ich, obawiała się całej sprawy, odradzała, uśmierzała, wszystko napróżno — nie było sposobu powstrzymania pani Seweryny. Nie zbyt się uśmiechało Rumińskiej uczestnictwo w tak skandalicznej przygodzie — ale się od niego wymówić nie mogła.
Niepokoiło ją to, bo wiedziała jak świat był mało pobłażającym i jaką wrzawę wywołać miał postępek pani Fanteckiej. Lecz, — zajmowało ją to razem bardzo żywo — a przerywało nudy, które w małem miasteczku już ją czasem napadały.
Naostatek po listach wielu, nadszedł oznajmujący przybycie. Seweryna oddawała się w opiekę, obronę przyjaciołce... w niej jedyną ufność pokładała. Tyran odmalowany był tak, iż nareszcie poruszył oburzeniem serce czułej przyjaciółki. Bernard na tle tem czarnem występował w postaci anioła... Imaginacya wdowy w zetknięciu się z tym płomieniem, rozgorzała także. Jakkolwiek lękała się udziału w dramacie, mocno obudzał jej ciekawość.
Jednego wieczora jesiennego, nim przyniesiono światło, chodziła, myśląc właśnie o tem pani Balbina, gdy drzwi się otwarły i z jękiem a okrzykiem wpada-