Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Klasztor.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niecierpliwiły go rany, gniewał cyrulik, którego parę razy za pejsy już wytargał, a z czeladzią się tak obchodził, iż latała jak oparzona.
Nawet z o. Antonim i otaczającymi go mnichami, pełnymi atencji, uprzedzającymi najmniejsze jego żądania, ostrym był jakimś, pogardliwym, niegrzecznym.
Być może, że go jątrzyło cierpienie, że oprócz tego miał jakiś ból duszny, z którego się nie spowiadał, a czuł dolegający — lecz dzikszego człowieka żaden z ojców nie przypomniał sobie. Patrzyli na niego, jak na istotę dziwną, niezrozumiałą, straszną.
Najmniej ze wszystkich miał ochoty poznawać się z porucznikiem i zbliżać do niego surowy i posępny o. Gabrjel.
Przy jego usposobieniu starcie się z biedakiem rozpasanym stawało się nieuchronnem, a Berko ciągle powtarzał, że rannemu potrzeba było spokoju.
Mówił on to i jemu samemu, lecz za całą odpowiedź pozyskał:
— Co ty wiesz, Judaszu jakiś? Co ty mi będziesz komenderował!
Wkońcu jednak, słysząc ciągle o. Gabrjel o tym zuchwałym człowieku, ze wszystkimi obchodzącym się tak bezwzględnie, szorstko, dumnie, domyślając się w nim jakiejś boleści, co tę gorycz i żółć wywoływała — ciekawym zaczął być zobaczyć go i posłyszeć.
Z kolei ciągle jeden z ojców lub braci siadywał w celi chorego, choć nietylko nie był im za to wdzięcznym, ale ledwie się ich nie pozbywał. O. Gabrjel wprosił się jednego wieczora na godzinę.
Zastał chorego leżącego, jak zwykle, z podniesioną poduszkami głową, oczyma wlepionemi w sufit, dumnie podniesionemi usty, nieraczącego spojrzeć nawet na to, co go otaczało.
Na pozdrowienie o. Gabrjela nie odpowiedział wcale. Dopiero nierychło z kwaśną miną zwrócił na niego oczy i począł mu się przypatrywać.
— Ksiądz tu u mnie pierwszy raz? — zapytał szorstko.
— Tak jest: mieniamy się, abyś pan sam nie był...
— A mnie z was co? — szyderczo odparł Bużeński.
— Posłużyć możemy, jeżeli nie pocieszyć — rzekł Gabrjel.
— Pocieszyć? albo to ja pociechy cudzej potrzebuję? hm?
— Jeśli nie od ludzi, to od religji — odparł zakonnik.