Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Klasztor.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

O. Anioł wtrącił się do rozmowy z życzeniem szczęścia.
Idąc tak powoli, znaleźli się w ulicy, w której ozdoba nowa uderzyła Kalasa. Nie przypominał jej sobie w dawniej znanym mu ogrodzie. Przy murze rodzaj małej groty zawierał w sobie klęczącego na modlitwie w ekstazie[1] św. Franciszka z Asyżu. Drewniana figura, pomalowana, miała wiele wyrazu.
— Coś nowego — wtrącił Kalas.
— Robota o. Anioła — rzekł porucznik, trochę się ożywiając. — Człowiek szczęśliwy. Na wszystko ma czas, godzin w chórze nie opuszcza nigdy, modli się jak nikt goręcej... a rzeźbi, złoci, maluje, toczy, naprawia kobierce... i czas mu tak schodzi.
Zamilkł i obracając się do Kalasa, dodał nagle, śmiejąc się:
— Wiesz, to paradna rzecz! nie dasz chyba wiary. Ja tu wyjdę pono na organistę! Niegdyś — dawne dzieje — grywałem licho na klawikordzie. Otóż tu począłem próbować organów. Okazuje się, że nic nie umiem, ale ucho mam, więc gdy brat Antoni niedomaga, ja obejmuję klawjaturę.
Dziwnie sucho, smutnie począł się śmiać Bużeński.
Kalas słuchał niemal osłupiały. Chodził więc już do kościoła porucznik.
Wtem powołano ich na wieczerzę do refektarza i Bużeński poszedł razem. Siadł w końcu stołu, zachował się milcząco i spokojnie, a w czasie modlitwy, choć nie odmawiał jej, wstał. Kalas potem z nim razem udał się do tej samej celi, którą i teraz jeszcze zajmował.
Mimo obawy, aby jakiem słowem nieostrożnem nie rozbudzić starych wspomnień, rozstać mu się z Bużeńskim trudno było. Obudzał w nim, oprócz innych uczuć, ciekawość. Rad był zajrzeć w głąb tej duszy poranionej, zabliźnionej i zapewne bolejącej jeszcze.
Gdy do celi weszli, porucznik się przeszedł po niej parę razy milczący, a potem stanął naprzeciw Kalasa.
— Ciąży mi to wielce, że ja tu dla tych ludzi co z jałmużny żyją, brzemieniem jestem — rzekł cicho.
— Nic łatwiejszego, jak się z tego powodzenia wyzwolić — odparł Kalas. — Mam lasy, mam dwór dla leśniczego. Lubisz samotność. Chcesz, to osiądź sobie spokojnie u mnie. Najmniejszej mi nie zrobisz różnicy.

Bużeński nie ruszał się z miejsca zadumany.

  1. zachwyceniu.