Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 89 —

nicy Paparonów... Nie pamiętał nawet czy kiedy był w niéj we środku... to pewna że głównych apartamentów piérwszego piętra nie widział.
Mówiliśmy już o ich losach. Z miłością sztuki i smakiem opłacone milionami, pokoje te i sale wykończone były przez p. Bartłomieja w początku drugiéj połowy XVIIIgo wieku prawie przed stu laty. Od tego czasu zamknięte i opuszczone przez skąpego Alberta, stały niemal nietykane, aż do lat piérwszych XIX.
Były one wedle dzisiejszego wyrażenia, wielce niepraktyczne; mieszkać w nich było prawie niepodobna: wysokie, źle ogrzane, niewygodne, płaciły zato wytwornością, bogactwem, mnóstwem ozdób i szczegółów ciekawych i pięknych. Teodor mimo ubóstwa, Jakub chociaż niezamożniejszy od niego nic tu nie tknęli, nic nie wyszczerbili. Kilka razy zwiédzający kamienicę cudzoziemcy, ofiarowali dość znaczne sumy za obrazy, chińskie ogromne naczynia, marmury i pyszne drewniane sprzęty... ale nie miano odwagi pozbywać się tych pamiątek.
Stworzona przez pana Bartłomieja z taką znajomością rzeczy i gustem całość, była prawdziwie pańską, można powiedziéć książęcą. Dziwny téż stanowiła kontrast z ubóstwem jéj właścicieli... Jakub nawykł to był uważać jakby rzecz nie swoję, któréj był tylko stróżem... Począwszy od wspaniałego przedpokoju, całego w drewnianych rzeźbio-