Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 84 —

która mu wiele nawet w handlu szkodziła, bo go pętała i często czyniła do niczego niezdatnym. Fiszer miał lat blizko pięćdziesięciu, był nieżonaty choć namiętny wielbiciel kobiéty. Wiek nie zniszczył w nim tego wcale... Kobiécy uśmiéch odrywał go od wszystkiego, odbiérał mu przytomność... paraliżował. Więcéj w nim może było chorobliwéj miłości własnéj, niż namiętności i serca. Ten Don Juan-handlarz zaczynał być śmiesznym... mimo bardzo starannie utrzymywanéj powierzchowności, jeszcze młodzieńczo wyglądającéj.
Wudtke był z nim bardzo poufale i dobrze, a co więcéj często mu będąc potrzebnym, miał wpływ i przewagę nad nim...
Właśnie jakoś w tym czasie zeszli się ci panowie sam na sam u bankiera na górze, w jego gabinecie, gdzie był zwykł pracować; od interesów poważnych rozmowa w pogadankę się stoczyła.
— Czy stary Jakub Paparona zawsze u was w biurze pracuje? zapytał Wudtke.
— O! od dawna — dlaczegóżbym się miał z nim rozstawać? człowiek zdolny i nieposzlakowanéj poczciwości.
Wudtke się skrzywił. — O uczciwości nie mówię, rzekł — ale co do zdolności jego... o tych powątpiewam. Znam ci go dobrze, głowa ciasna; wybyście i młodszego i czynniejszego potrzebowali zastępcy przy rozroście waszych interesów.