Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 38 —

zienia go, przypadek chyba mógł naprowadzić na odkrycie.
Z dwóch synów pani Adelajdy Paparonowéj, starszy Wiktor wprędce okazał ochotę dziwaczną do podróży, dalekich wycieczek, potém do stanu wojskowego, młodszy o lat parę Jakub pozostał przy matce...




Biédna matka przy innych utrapieniach miała niemało niepokoju i zgryzoty ze starszym, którego bardzo kochała. Chłopiec był umysłu żywego, pojętny, ciekawy, ale szaleniec niezmierny, a w głowie mu się paliło niewiedziéć czém. Napiérał się płynąć do Indyi, potém do Afryki, późniéj już chciał wstąpić do wojska... Matka się temu opiérała jak mogła. Wyprawiony po skończeniu szkół w rodzinném mieście do uniwersytetu w Bonn, po dwuletnim tam pobycie, napisał list do matki iż chce odbyć podróż do Hiszpanii, późniéj dał znać że wstąpił do wojska... Od tego ostatniego listu długo nie było o nim wiadomości żadnéj, potém zgłosił się parę razy, dając tylko znać że żyje i służy wojskowo... nareszcie przestał pisać zupełnie. Matka i rodzina zagrzebli go w sercu, bo lata upływały, a już o nim wcale nie było wieści. Po śmierci matki nie miał téż i brat żadnéj.
Los brata Jakuba mało się różnił od nieszczę-