Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 23 —

praszał cudzoziemców, najbardziéj szlachtę przybywającą do Gdańska i lubił drobnostkowo pokazywać swe skarby.
Szczególniéj tak zwana sala wenecka, obudzała podziw wszystkich miłośników sztuki. Strop jéj w kasselony złocone ozdobny, zawiérał przepyszne obrazy, w podobny sposób i nie z mniejszém ułożone staraniem jak w salach pałacu Dożów. W pośrodku alegoryczna postać Gdańska, do koła godła różne, sceny z życia portowego, przez najlepszych owego czasu artystów malowane były i świetniały kolorytem a wdziękiem. Rzeźby na drzewie okrywały téż ściany, a drzwi, kominy, ławy, sprzęty dziwiły wykonaniem prawie jubilersko wykończoném. Całe zresztą piérwsze piętro, aż do sieni, wschodów, było już podobnie przyozdobioném. Roboty w willi Bartolomea także się do końca zbliżały, gdy brak kapitałów zmusił je powstrzymać; monoman zgryzł się tém, zachorował, trzy dni zamknięty w swoim pokoju — i umarł, nie zawoławszy nawet syna do siebie...




Wszyscy, przyznać potrzeba, po śmierci pana Bartłomieja Paparony, więcéj okazywali ciekawości co się stanie z domem jego, niż żalu po biédnym szaleńcu... Pogrzeb odbył się przyzwoicie, ale bez zbytniéj wystawy (było to w r. 1770). Albert na-