Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 22 —

najdziwniejsze fantazye, gdy w willi Bartolomea sprowadzanemi zdala konchami wyściełano pieczary i groty, a ze skał przywożonych statkami wznoszono góry sztuczne... młody Albert oszczędzając się na jadle i napoju, na sukni, na najdrobniejszych rzeczach, rozpoczynał swą opatrznościową jakby misyą dźwigania zachwianego domu. Dom ten który przez połączenie z Helmuthowskim był najznaczniejszym w Gdańsku i rozporządzał kapitałami niezmiernemi, a kredyt miał na europejskich placach nieograniczony i wiarę, w istocie został przez nieopatrzną fantazyą p. Bartłomieja przywiedziony niemal do upadku. Nie było żadnéj rachuby w wydatkach na budowy kosztowne. Zapasy się wyczerpywały, wiara zachwiała, wszyscy powoli cofali się od Paparonów i kantor ich pustkami stał prawie. Naczelnik domu zdawał się to obojętnie przyjmować, nic go to nie obchodziło, ruszał ramionami gdy mu o tém mówiono, a ostatki grosza rzucał w tę otchłań, która je pożerała. Wprawdzie facyata kamienicy, wewnętrzne jéj urządzenie, willa sama były podziwem obcych i dumą mieszczan, ale zarazem rozrzutność i nieład zniszczyły olbrzymią fortunę. P. Bartłomiéj do artystycznych swych zachcianek łączył jeszcze pańską gościnność i upodobanie w występowaniu przy każdéj zręczności, może aby miał przed kim ze swym książęcym pałacem się popisać, dawał obiady, wieczory, za-