Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 231 —

i interesa, grzeczność, urzędowe światowe stosunki, — znikli, odstąpili go. Na progu nie pokazał się prawie nikt, z wyjątkiem Fiszera, który go nie lubił, miał do niego żal, ale się przecież nad nim ulitował...
Wudtke na piérwszy wyraz współczucia i kondolencyi oburzył się dumnie.
— Nie lękaj się o mnie, rzekł — wyjdę z tego, dam sobie rady... nie potrzebuję litości, pomocy, ani stękania... zostawcie mnie samemu sobie.



Ażeby lepiéj dać poznać Teofila Wudtke, którego zaledwie mieliśmy zręczność zdala ukazać czytelnikom, musiémy się cofnąć nieco w opowiadaniu.
Teofil z wielką energią wistocie oparł się ojcu i wyjechał z Gdańska z miłością gorącą dla Klary. Zaraz po powrocie do Berlina wziął się do książek i przygotowań których wymagała doktoryzacya... zamknął się z niemi, pisywał tylko do Klary, a listy te były całą jego pociechą.
Berens jednak mając sobie powierzone przez ojca tak zręcznie osnute pobałamucenie jego, wziął się na pozór poprostu a niemniéj umiejętnie do wykonania planu.
Żona wcale niewtajemniczona w następstwa, wiedziała tylko iż ojciec sobie życzył, aby Teofila od pracy oderwano i wprowadzono w świat literac-