Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 197 —

Wprawdzie poważny kustosz dał Frycowi admonicyą ażeby o tém nie rozplatał, zwracając jego uwagę na mogące ztąd wyniknąć niepotrzebne plotki, które od sług kościoła wychodzićby nie powinny — ale Fryc dostał talara, lubił przy smutnych obowiązkach stróża grobu, rozweselić się czasem sznapsem i piwem... a gdy był w lepszym humorze, stawał się gadatliwym...
Jeszcze więc tego wieczora gruchnęła po mieście wieść dziwna, że Paparonowie z grobu przodka swojego Alberta, dobyli skarb który tam leżał ukryty od r. 1816...
Plotka ta wyszedłszy ze sfery nader nizkiéj, potoczyła się naprzód między ludem po ulicach... Kustosz znowu miał sobie za obowiązek udzielić wiadomości księdzu oberkonsystoryalratowi... Oberkonsystoryalrat, jakkolwiek osoba duchowna, doktór teologii i znakomity komentator Listów śgo Pawła, nie był wolnym od czysto-ludzkiéj ciekawości. Przywołał więc do siebie Fryca i chociaż protestanta, wyspowiadał. Fryc był po piwie, powtórzył więc opowiadanie sub fide et consuintia, ale mimowolnie pod wpływem wyobraźni rozkołysanéj chmielem, ubrał nieco powieść swoję...
Nazajutrz wiadomość o odkrytym skarbie trzema już drogami wkroczyła do miasta. Fryc udzielił jéj w piwiarni dobrym przyjaciołom i tym kanałem poszła w rynki i ulice... Kustosz przy kawie