Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i byłyby się chętnie zbliżyć dozwoliły — ale mamy miały na to oko.
Aureli Poroch, według matki, miał świetne widoki przyszłości. Chłopak był ładny, elegant, dowcipny, w towarzystwie miły W Warszawie, gdzie kończył wychowanie, miał (według własnych już zeznań) powodzenie wielkie. Mama była najpewniejszą, iż sobie krociowe lub milionowe serduszko pożyszcze. Było ono potrzebne, bo interesa Zdunowa pod zarządem wdowy stały coraz gorzej, długi rosły; a że sobie niczego odmówić nie umiano, a dzieci szły za przykładem mamy, z każdym więc dniem położenie przykrzejszem się stawało. Porochowa nie znała na to innej rady nad narzekanie na świat i ludzi. Los, oni — wszystko było winnem, tylko nie ona. Innym się wiodło, jej.... Było to dowodem, że poczciwym, cnotliwym i tym podobnym nigdy się nie powodzi. Czasami, kładąc kabałę i marząc o niebieskich migdałach, które spaść były powinny na nich, wzdychała, dodając: że nie warto być poczciwym na tym niegodnym świecie.
Do goryczy innych łączyła się i ta, że o córkę nikt się dotąd nie starał, a była piękna, rozbudzona bardzo, ożywiona i choć wychowania nie odebrała świetnego, choć trąciła mocno parafiańszczyzną zarozumiałą, podobać się mogła dla samej młodości swej, pełnej świeżości i wdzięku.