Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jesienią tom II.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   124   —

zniecierpliwiony chodził po ganku, niekiedy spoglądając gniewnie na pannę Kornelię, chciał ją oddalić, aby dozwolić Krzysztofowi swobodniejszej rozmowy z hrabiną, a mimo młodzieńczej przemyślności, sposobu na to znaleźć nie umiał.
Nawet obowiązki gospodarskie, które na siebie brała stara panna, wyciągnąć jej ztąd nie mogły. Byłyby więc odwiedziny pana Krzysztofa pozostawiły tylko po sobie rozdrażnienie, gdyby hrabina sama nie zaradziła temu. Kilku słowami cichszą zawiązała rozmowę ze swym gościem i powoli schodząc ze wschodów wyciągnęła go z sobą ku drzewom, które naprzeciw ganku się znajdowały, tak blizko, by nie mieć natrętnych słuchaczy. Panna Kornelia spojrzała gniewnie za kuzynką, a Adryan się tryumfalnie uśmiechnął.
— Tryumfujesz pan — szepnęła stara panna — ale poczekaj! nie potrwa to długo! Znam dobrze hrabinę, jest do zbytku grzeczna, ale ma wiele charakteru, i żaden z tych starych, nieznośnych kawalerów połamanych pewnie jej nie skusi.
Il ne faut jurer de rien! — rzekł Adryan.
— Nierozumiem pana — z gniewem przerwała Kornelia — pracujesz przeciwko sobie samemu i na zgubę ciotki, dla której masz, jak mówisz przywiązanie. Trzeba być tak młodym, jak pan, ażeby być tak...
— Dokończ pani — odezwał się Adryan — tak głupim? chciałaś pani powiedzieć. Ja nawet ten epitet przyjmę z pokorą.
Kornelia zerwała się nagle zniecierpliwiona, złożyła swą kanwową robotę, zwinęła ją, rzuciła w kąt i okiem gniewnem zmierzywszy hrabinę i jej towarzysza, weszła w głąb’ domu, na sługach spędzić zły humor, którem ją to nabawiło.
Adryan pozostał w ganku, zdala mógł tylko odgadywać, co z sobą dawni mówili znajomi. Hrabina była widocznie poruszoną. Krzysztof się także oży-