Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jesienią tom I.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ I.

Wiosna w lesie jest cudniejszą jeszcze, niż na polach i górach; wiosna w głębinie puszcz to dopiero wiosna z całym swoim nieopisanym wdziękiem, niewysłowionemi uroki. Tu to przebudzenie do życia, po śnie kilkomiesięcznym objawia się jak gdyby natura budziła się po raz pierwszy, jakby narodziny wiosny były urodzinami świata. Śpieszy się wszystko, co ma w sobie jaki kiełek i nasionko żywota, pije słońce, chłonie ciepło, pożera powietrze i obwija się sukienkami z purpury, zieleni, złota... Jedne rośliny ledwie otworzywszy liście, puszczają z nich kwiat śpiesząc korzystać z wiosny, jak ludzie, którym najpilniej używać; drugie gospodarują skrzętnie budując wprzódy posłanie na gody; inne walczą z przeciwnościami, omijają przeszkody i wzbijają się ku górze, ku górze... Ta uroczystość wiosenna, której gra muzyka tysiąca ptaków, namiętnie zajętych wzruszeniem jednorocznych gniazd swoich, pełna jest wrzawy, ruchu, świetności i tajemnic. Któż przewidzi i odgadnie dlaczego to, co żyło wczoraj, dziś obumiera, czemu tam gdzie