Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że jego bratowa; potém mąż jéj, jakoby brat pański, różnych krewniaków siła, co go dawniéj ani znali, a teraz nie wiem jak i zkąd z pod ziemi powychodzili.
Ale takieto wszystko było do niego niepodobne, jakby mu zupełnie obce: grzeczni, potulni, cicho gadający; tylko od ich własnych ludzi wiedzieliśmy, że się to poprzebierało dla jegomości, bo doma byli całkiem inni. Nie wiem jak to pan hurtem wszystko poodprawiał, że za jednym zamachem pojechali z gniewem, a myśmy znowu sami chwała Bogu zostali.
I ot tak wlekło się życie coraz smutniejsze: anim się opatrzył, jak lat trzydzieści z okładem przesłużyłem przy nim, a ostatek prawie ciągle przy łóżku. Bywało tyle jego zabawy i rozkoszy, co ze mną, ze starym bekasem i hodowaném ptastwem dzikiém, albo jak mu jaka książka do smaku przypadła, to ją dzień i noc czytał i zdawał się spokojniejszy. Widać już było, że meta niedaleka, aleśmy go tak kochali, że żaden z nas o sobie nie po-