Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chatami szaremi i mnóstwem drzew, które ją umajały latem; z cerkwią starożytną otoczoną krużgankami i oryginalną dzwonnicą, z cmentarzem w sosnowym borku, wśród którego gdzieniegdzie białe wytykały się brzozy. Za rzeką rozciągała się ściana borów w prawo i lewo jak zajrzéć okiem, a na płaszczyznie zajętéj wodami, podtopione łozy wskazywały dopóki wody opaść miały. Wieś długa była wielka i stara, jak z wzrosłych drzew, panujących nad nią, wnosić było można.
Oko szukając w niéj dopełniającego całości dworu, domyślało się go na pagórku nad Horyniem; ale zbliżywszy się, w sadzie i drzewach porąbanych okrywających zaroślami i pniakami to miejsce, dojrzałeś tylko ruin drewnianych budowli i smutnéj jakiéjś pustki. Dom mieszkalny stał napół rozwalony, z kominem jednym już obnażonym; a obok niego z zamieszkałego jeszcze, ale odrapanego dymiło się folwarku. Dziedzica znać tu oddawna nie było, krzyż nawet stojący u wrót dziedzińca wywalił się podgniły i butwiał na ziemi, a płot obła-