Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/296

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Radionek pokraśniał, zawrzał; ale w tém ktoś nadszedł, głos dał się słyszéć w ogródku: stary znikł zaraz, a Julek udał, że po gniazdo wdrapał się na ogrodzenie.
Zganiono mu niebezpieczne wdzieranie się na wyżynę i odprowadzono do domu, obawiając się padającéj już rosy; nikt jednak nie postrzegł zmiany, jaka zaszła w dziecięciu: Radionek nie spał noc całą.
Nazajutrz nie było zabawy, tylko w ogródku. Wieczorem znowu przydybał Jermoła, znaleźli miejsce gdzie się częstokół rozszedł, i wygodniéj pomówić z sobą mogli. Ale krótką chwilę trwała ta rozmowa: stary odszedł z niéj pomieszany i niespokojny. Serce jego było szczęśliwe, ale walczyło z sumieniem. Radionek prosił i zaklinał, aby go zabrał z sobą i z nim razem daleko od Małyczek uciekał: tak mu tu życie nieznośném się stało.
Codzień więcéj na przybyłego brata przelewała się wszystka miłość rodzicielska. Julek przestał być dla nich ulubieńcem, stał się prawie zawadą i natrętem; wyrzucano mu jego