Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ale rodzice obawiali się tych rozrywek i samotności dla dziecka, i rzadko mu je dozwalali.




Jermoła błądził w początku ze swoją tęsknotą od wsi do wsi, od kościoła do kościoła: modlił się, chodził, zmieniał miejsca, usiłował przywyknąć do tego życia błędnego, zmiennego codzień, wystawionego na tysiące niespodzianych wypadków i niewygód, które ma swoje przyjemności dla człowieka-sieroty, gdy mu kąt obrzydł rodzimy. Ale z nim szła wszędzie nieodstępna boleść, wspomnienie spokoju, pogruchotanych nadziei i ukochanego dziecka.
Jeszczeż gdyby choć ono było szczęśliwe, ale w krótkich chwilach, gdy mu się z niém widywać pozwalano, nietylko z twarzy odgadł stary smutek wychowańca, widział go w słowach, łapał w przypomnieniach młodości. Radionek ze łzami mówił o Popielni i szczęśliwych godzinach spędzonych w staréj karczmie, nad prostym garncarskim warsztatem; nieraz